Witam!
Skoro już nieco odpoczęłam, wasze blogi znów poczytałam, pokomentowałam ludzkościowe wpisy sprzed roku czy dwóchlat, to czas i mnie zabrać się do roboty.
Łatwiej będzie zacząć od końca:
o godz. 15 w naszym parafialnym kościele pod wezwaniem Matki Bożej Pocieszenia wraz z moją wspólnotą Odnowy w Duchu Świętym Hosanna prowadziłam tzw. Godzinę Miłosierdzia.
Zaczęliśmy od odmówienia Koronki do Bożego miłosierdzia, którą miałam zaszczyt prowadzić. Kolejne dziesiątki były na przemian odmawiane i śpiewane. Odmawiane prowadziłam ja, śpiewane to razem z koleżankami, z którymi że tak powiem muzycznie prowadzimy wspólnotę.
Potem było tak, że dwie koleżanki czytały na przemian fragmenty z Dzienniczka świętej siostry Faustyny Kowalskiej. Po każdym fragmencie była krótka pieśń. A że fragmentów było chybsa z 9, to się naśpiewałyśmy za wszystkie czasy. Wszystko odbywało się przy wystawionym Najświętszym Sakramencie.
Cała adoracja trwała godzinę, bo po nas wchodziła próba przed I Komunią Świętą, w związku z czym musieliśmy ustąpić miejsca innym.
Ale to dobrze, jak się dużo w parafii dzieje.
A co do pierwszego śpiewania, no to tak:
Kiedyś koleżanka postanowiła założyć taki śpiewający zespół ewangelizacyjny. Śpiewaliśmy w niedzielę na mszy świętej w naszej żyrardowskiej kaplicy szpitalnej. Chorzy i ksiądz kapelan byli zadowoleni, my w sumie też. Potem stwierdziliśmy, że trzeba by się jakoś nazwać i po różnych ustaleniach przyjęliśmy nazwę Wezwani do Miłości.
Potem skład zespołu się zmieniał. W różnych fazach jego trwania była gitara, krzypce, czasem nawet 3 gitary, no i my śpiewający pieśni, na ogół jednogłosowo, no chyba, że ktoś taki jak ja chciał śpiewać drugim, no to śpiewałam.
Z czasem ludziom wena odeszła i śpiewanie w kaplicy się skończyło.
Aż tu nagle dzwoni do mojej koleżanki ksiądz i prosi o pomoc w prowadzeniu scholi dziecięcej, bo poprzedni prowadzący właśnie zrezygnował. Podobno tam jakiś konflikt był, ale nie wnikaliśmy w szczegóły.
Tak po kolejnej modyfikacji składu zespołu znów śpiewamy, tym razem w co drugą niedzielę na mszy z udziałem dzieci w naszej świątyni. W co drugą, bo wymienia nas taki pan, który kiedyś współprowadził scholę z tym, co odszedł.
Wczoraj była nasza kolej, więc przyszłyśmy ładnie na próbę na godz. 9, prześpiewałyśmy z dziećmi repertuar no i do posługi marsz.
Właściwie to przy mikrofonach stoją oczywiście dzieci, bo to jest że tak powiem ich msza święta, jest ich od 12 do nawet 20 osób. Jedna koleżanka gra na gitarze basowej, druga na takiej normalnej – nie znam się za bardzo na gitarowym nazewnictwie, a ja jeszcze z koleżanką prowadzącą scholę śpiewamy z dziećmi, z tym, że my nie mamy mikrofonów, tak tylko, żeby dzieci nas słyszały.
Takie to wczoraj śpiewania były.
Teraz mam tydzień wolnego, bo we wtorek przed majówką ludzie wspólnoty nie chcieli, w środę 1 maja więc chóru nie mam, z dziećmi za tydzień śpiewa pan Piotr, więc my mamy wolne.
Mam postanowienie, żeby podciągnąć wpisy wspomnieniowe no i oczywiście wasze blogi dalej czytać i trochę youtubowych zaległości nadrobić, bo mi w skrzynce zasubskrybowane kanały leżą i czekają na odsłuchanie.
Zobaczymy ile z tego mi wyjdzie.
Category: Wydarzenia i przeżycia religijne
We wtorek w ramach spotkania wspólnoty mieliśmy jajeczko.
Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, fajnie było.
Tak się złożyło, że naprzeciwko siebie siedziały dwie moje koleżanki nauczycielki, z których jedna strajkuje, druga nie. To sobie posłuchaliśmy ich wymiany zdań, przynajmniej ci, którzy siedzieli nie daleko nich.
Na szczęście dyskusja przebiegła spokojnie, na koniec każda stwierdziła, że postępuje zgodnie z własnym sumieniem.
Witam!
Wczoraj spełniło się marzenie, które było we mnie od wielu lat.
Otóż zawsze chciałam uczestniczyć kiedyś na żywo we mszy świętej Krzyżma, która jest sprawowana w Wielki Czwartek rano w katedrach.
Do tej pory słuchałam jedynie transmisji, najczęściej z Watykanu.
W tym roku stwierdziłam, że skoro mam już możliwość, to z niej skorzystam i poprosiłam kolegę ze wspólnoty, żeby mnie i jeszacze jedną koleżankę zawiózł do naszej diecezjalnej katedry na taką mszę.
No i słowo stało się ciałem.
Słuchanie jak księża z mojej diecezji odnawiają święcenia kapłańskie – dla mnie przeżycie bezcenne.
Po południu udało mi się załatwić sobie podwózkę do mojego kościoła parafialnego na mszę Wieczerzy Pańskiej. Też było super.
Wczoraj byłam z mamą na wspólnocie.
Najpierw była msza święta w kościele, a potem prawie godzinna adoracja przed Najświętszym Sakramentem.
Były piękne śpiewy i rozważania, bardzo mi się podobało. Taki nastrój wielkopostny, ale nie smutny.
Za tydzień chyba spotkania nie będzie, a po świętachto jajeczko Wielkanocne.
Witam
Wczoraj w mieście, w którym mieszkam było bardzo piękne wydarzenie. Otóż wieczorem przeszła ulicami naszej miejscowości Droga Krzyżowa, zoorganizowana przez urząd miasta i parafie w naszym mieście.
Przy poszczególnych stacjach czytane byłyrozważania księdza Piotra Pawlukiewicza, podczas drogi na poszczególne stacje prowadzony był śpiew pieśni Wielkopostnych. Mogłam się wyśpiewać za wszystkie czasy, bo bardzo to lubię. Średnio umiem, ale lubię.
Wziąć udział w takim wydarzeniu – dla mnie bezcenne.