W sobotę 16 listopada po raz pierwszy po mojej chorobie pojechałam z chórem na koncert.
Byliśmy w Zalesiu Dolnym pod Warszawą na 18 przeglądzie pieśni chóralnej.
Nasz chór był tam po raz drugi, ale ja w zeszłym roku o tej porze dopiero się na nowo chodzić uczyłam.
No więc było tak:
Przed wyjazdem były ambarasy z poprawianiem stroju, ale się udało dzięki dobrym ludziom.
W sobotę koleżanka zawiozła mnie najpierw samochodem do naszego Domu Kultury na rozśpiewkę i próbę.
Potem trzeba było kawałek przejść do busa, ale dałam radę dzielnie i pojechaliśmy.
Na miejscu koleżanka powiedziała mi, że do kościoła jest ok. 200 metrów, bo bus nie mógł blisko podjechać, więc się przeraziłam, ale ostatecznie wytoczyłam się z samochodu na zewnątrz i trzymając pod rękę dwie koleżanki jakoś się tam dotelepałam, choć łatwo nie było.
Akurat była próba jakiegoś chóru, więc posłuchaliśmy trochę, potem podeszliśmy my.
Organizatorzy postarali się, abym mogła podczas występu siedzieć na krześle, co było dla mnie ogromnym ułatwieniem.
Potem, czyli o godz. 16 rozpoczął się przegląd.
Najpierw powitania i sprawy organizacyjne, a potem już do śpiewania.
Miało być 19 chórów, ale ostatecznie doszła jeszcze jakaś schola dziecięca, która rozpoczęła przegląd.
Chóry, jak to chóry, śpiewały różnie, na ogół fajnie, choć i wpadki się zdarzały.
Było kilka chórów z Warszawy, z Jazgarzewa, z Zalesia i innych okolicznych miejscowości.
Nam przyznano nr 6, ale przez tą scholę śpiewaliśmy jako chór siódmy.
Mieliśmy, jak większość występujących, 2 utwory: Kyrie Eleison z mszy Gounoda oraz utwór 5-zwrotkowy Błogosławcie Pana, niestety, nie pamiętam kompozytora.
Poszło raczej dobrze, dyrygentka zadowolona.
Na koniec chór gospodarzy wykonał bardzo długi utwór Oto drzewo Krzyża Moniuszki, z piękną solówką męską.
W ogóle z racji roku Moniuszkowskiego, sporo było utworów tego kompozytora.
Nawet nie wiedziałam, że On tyle pobożnych pieśni napisał. Wiadomo, opery, Śpiewniki domowe, ale że aż tyle pięknych pieśni, to nie wiedziałam.
Zwieńczeniem wszystkich występów była wspólna msza święta, choć i tak część chórów wyjechało wcześniej, gdyż wszystko rwało strasznie długo. Niektóre chóry miały po 3 i 4 utwory.
Podczas mszy śpiewy wykonywały chóry wspólnie.
Na wejście Gaude Mater Polonia oraz Sancta Cecilia,
na ofiarowanie Modlitwa Ojcze z Niebios Moniuszki,
na komunię najpierw grał organista, aby wszyscy mogli spokojnie przystąpić do stołu pańskiego, potem odśpiewaliśmy Ave Verum Corpus Mozarta oraz Boże, moje serce jest gotowe Kosko.
Na rozesłanie było Laudate \Dominum.
No i oczywiście części stałe, ale akurat nasz chór nie zdążył się ich nauczyć, więc ja tak trochę za dyrygentką sopranem i jakoś poszło.
Potem wyprawa z powrotem do busa, powrót do Żyrardowa, potem wyprawa do samochodu koleżanki, no i do domu.
Ogólnie bardzo mi się to spotkanie podobało, no i znów mogłam koncertować z chórem.
W niedzielę oni śpiewali jeszcze w naszym kościele na sumie, ale ja po 30 krętych schodach, gdzie jest tylko lina do trzymania chyba bym nie weszła, a już na pewno bym z nich nie zeszła, więc sobie darowałam.
Wróciłam trochę zmęczona, ale szczęśliwa.
Categories
Pierwszy po chorobie wyjazd z chórem
W sobotę 16 listopada po raz pierwszy po mojej chorobie pojechałam z chórem na koncert.
Byliśmy w Zalesiu Dolnym pod Warszawą na 18 przeglądzie pieśni chóralnej.
Nasz chór był tam po raz drugi, ale ja w zeszłym roku o tej porze dopiero się na nowo chodzić uczyłam.
No więc było tak:
Przed wyjazdem były ambarasy z poprawianiem stroju, ale się udało dzięki dobrym ludziom.
2 replies on “Pierwszy po chorobie wyjazd z chórem”
To super, że wszystko poszło sprawnie, dzielnie dałaś radę i miałaś wokoło życzliwe osoby. Wspaniała przygoda. <3
Oj tak, przygoda niesamowita i frajda ogromna.