Categories
Wspomnienia

Wychowanie patriotyczne

W Laskach za moich czasów bardzo zwracano uwagę na tę kwestię.
Kiedy byłam dzieckiem, to wiedziałam tyle, że mieszkam w kraju, który nazywa się Polska, że mówię po polsku i że są też inne kraje, gdzie ludzie mówią w innych językach.
W domu tata często mówił o Ruskich bądź Kacapach. Dla niewtajemniczonych, tak pogardliwie kiedyś nazywano sąsiadów z zaprzyjaźnionego wtedy z Polską Związku Radzieckiego.
Nie rozumiałam tego dokładnie, ale jakoś tak mi się wbiło w podświadomość, że te ruskie kacapy to zły kraj.
Potem był wybór Jana Pawła II na papieża, ale jak już tu pisałam, wtedy kompletnie mnie to nie obeszło. Do Lasek jak pamiętam, czasem przyjeżdżał prymas Wyszyński, wtedy była zawsze uroczysta msza święta.

W Laskach za moich czasów bardzo zwracano uwagę na tę kwestię.
Kiedy byłam dzieckiem, to wiedziałam tyle, że mieszkam w kraju, który nazywa się Polska, że mówię po polsku i że są też inne kraje, gdzie ludzie mówią w innych językach.
W domu tata często mówił o Ruskich bądź Kacapach. Dla niewtajemniczonych, tak pogardliwie kiedyś nazywano sąsiadów z zaprzyjaźnionego wtedy z Polską Związku Radzieckiego.
Nie rozumiałam tego dokładnie, ale jakoś tak mi się wbiło w podświadomość, że te ruskie kacapy to zły kraj.
Potem był wybór Jana Pawła II na papieża, ale jak już tu pisałam, wtedy kompletnie mnie to nie obeszło. Do Lasek jak pamiętam, czasem przyjeżdżał prymas Wyszyński, wtedy była zawsze uroczysta msza święta.
Podczas wakacji między 1 a 2 klasą, czyli latem roku 1980 zaczęło się w moim domu pojawiać magiczne słowo Solidarność.
Mój tata na naszym takim ogromnym lampowym radiu zaczął słuchać Głosu Ameryki lub BBC Londyn po polsku.
Moja mama się zapisała do Solidarności, do której wtedy, jak pewnie pamiętacie lub wiecie z historii, należało 10 milionów Polaków.
Nie chcę tu wchodzić w politykę i wnikać co i jak z tymi porozumieniami było, ale ja stałam się lokalną patriotką.
Oto moja mama zaangażowała się w coś ważnego.
Była zwykłym, szeregowym członkiem związku, ale miała znaczek, który jest w moim domu do dziś.
Tata ponieważ był rencistą chyba jakoś nie mógł zapisać skę do Solidarności zakładowej, więc pozostał jej sympatykiem.
Kiedy po wakacjach wróciłam do Lasek, pani Małgosia tłumaczyła nam co to jest ta Solidarność.
Pamiętam, jak na jednej z porannej modlitw przed lekcjami pani pomodliła się w intencji pierwszego zjazdu Solidarności.
Do Lasek przychodziło też wtedy bardzo wiele darów materialnych z zagranicy. Na święta dostawaliśmy paczki żywnościowe, bo w sklepach puste półki były.
13 maja 1981 roku, a więc tóż po mojej Pierwszej KKomunii przyszła wiadomość o zamachu na papieża, a potem prośby o modlitwę o zdrowie księdza prymasa. Jak dziś widzę siebie klęczącą w internatowej kaplicy i modlącą się za księdza prymasa. Nie długo potem przyszła wiadomość o Jego śmierci.
W tym też czasie w kraju zaczęły się kolejne strajki.
Moja siostra była wtedy świeżo po maturze, gdyż zaczęły się jej w dzień po mojej Komunii, więc po tej maturze poszła do pracy, gdzie pracowała moja mama, a tu strajk.
Jakaż ja byłam dumna, że moja mama i siostra strajkują przeciwko temu okropnemu systemowi. W Żyrardowie zresztą, jak podają oficjalne źródła, strajk z 1981 roku trwał najdłużej w całym kraju.
Na lekcjach pani Małgosia wdrażała nas we współczesną historię, mówiła nam o wojnie polsko-rosyjskiej 1918-1920 i o Cudzie nad Wisłą.
Kiedy mówiłam o tym tacie, bo z nim lubiłam o polityce rozmawiać, chyba się cieszył.
Potem przyszedł grudzień 1981 roku, a ja zachorowałam na ospę wietrzną. Trafiłam do laskowskiego szpitalika, to takie miejsce, gdzie odizolowano dzieci od innych, żeby nie zarażały, no i była tam pani doktor i pielęgniarki, więc mieliśmy fachową pomoc i leczenie.
Z poważniejszymi sprawami odsyłano dzieci do Warszawy.
No więc siedzę ja sobie w tym szpitaliku, było nas chyba kilka na sali, ok. 19 wieczorem do starszej koleżanki przyszły dziewczyny w odwiedziny i powiedziały, że w Polsce ogłoszono Stan wojenny.
Ale jak to? Co to? Co teraz będzie? Zaczęłam się bać.
Tak o wprowadzeniu w Polsce Stanu Wojennego dowiedziałam się 13 grudnia wieczorem, a więc później niż wszyscy.
Potem opowiadano mi, że w okolicach ośrodka stały czołgi, podobno były skierowane na pobliską hutę, gdyby się tam miały rozruchy zacząć. Siostry nosiły siedzącym w nim żołnierzom gorącą zupę.
Chyba na drugi dzień lub za 2 dni zjawili się moi rodzice. Poprosili panią doktor, żeby mnie puściła do domu, bo nie wiadomo co będzie w kraju.
Zgodziła się, ale kazała ciepło ubrać, żeby ospy nie przeziębić. Jednej koleżanki, która miała daleko nie chciała puścić.
Rodzice postanowili, że bedziemy jechać do domu okrężną drogą, omijając centrum Warszawy.
Pojechaliśmy więc autobusem do Izabelina, stamtąd do Ołtarzewa, stamtąd do Pruszkowa i z Pruszkowa już pociągiem do Żyrardowa.
Wtedy wciągnęłam się w bieżące sprawy na milion procent.
Chcąc wykazać swój sprzeciw wobec władzy stawiałam na oknie radio i podgłaśniając mocno nastawiałam na aGłos Ameryki, który był oczywiście zagłuszany. Tata się denerwował i mówiłk, że mogą przyjść i nas zamknąć. Tego nie chciałam.
Aby mama mogła mnie w Laskach odwiedzać musiała mieć przepustkę uprawniającą do przemieszczania się między miejscowościami, ale na szczęście nigdy nie miała z tym problemów.
Oczywiście, były też kartki żywnościowe. U mnie poszło to tak, że jedną kartkę dostawaliśmy w Laskach, a drugą mama brała na mnie u nas w Żyrardowie.
Tak więc na święta czy wakacje miałam po 2 kartki. Jakoś się władza w tym nie zorientowała na szczęście.
W Laskach jak już pisałam, z jedzeniem nie mieliśmy problemów.
Codziennie coś dostawaliśmy, a to takie mleka w pudełeczkach, a to słodycze, owoce, mnóstwo tego było.

Podczas mszy świętych modliliśmy się za ojczyznę.
Pewnegoo dnia właśnie podczas mszy odprawiający ją ksiądz poprosił, aby pomodlić się, bo zaginął kapelan robotników, ksiądz Jerzy Popiełuszko.
To nazwisko było mi znane, gdyż moja ciocia Janka, siostra mojej mamy jeździła do Warszawy na odprawiane przez niego msze za ojczyznę.
Potem jakoś tak wyszło, już nie wiem jak, że wcześniej znalazłam się w domu. Słuchałam leżąc w łóżku Głosu Ameryki i tam podali, że dziś wyłowiono z rzeki ciało księdza Jerzego.
Powiedziałam o tym tacie. Skomentował jedynie, tu cytat: "To skurwysyny".
Nasza internatowa grupa cała lub prawie cała była zaangażowana patriotycznie i ochoczo komentowałyśmy istniejące wydarzenia.
Codziennie ok. 23 w nocy w radiowej Jedynce były obszerne relacje z procesu – jak się potem okazało – sfingowanego procesu – zabójców księdza Popiełuszki.
Słuchałam tego z zapartym tchem. Do dziś pamiętam te 4 nazwiska: Pietruszka, Piotrowski, Pękala, Chmielewski.
Tylko nie mogłam zrozumieć, czemu ten Piotrowski mówi tak długo i tak źle o księżach. Potem mi się rozjaśniło, że to ustawione było.
Pamiętam też wyroki: Pietruszka i Piotrowski po 25 lat, Pękala 15, a Chmielewski 7. Ten ostatni się strasznie jąkał.
Kiedy w 1987 roku, podczas 3 wizyty Jana Pawła iI w Polsce pojechałyśmy autokarem na mszę z Jego udziałem, chyba na Agrykoli to było, choć nie chcę przekręcić czegoś, w każdym razie po mszy wraz z całym ludem manifestowałyśmy nasz sprzeciw pokazując palcami znak V i krzycząc: Solidarność! Solidarność!
Potem były obrady Okrągłego Stołu, które jak mogłam tak śledziłam, a potem największy i najokropniejszy dramat – jak mi się wtedy wydawało – w moim życiu.
A mianowicie przyszedł 4 czerwca 1989 roku, wszyscy szli na wybory do Sejmu i pierwsze do senatu, a ja nie szłam, bo nie mogłam. A dlaczego? bo brakowało mi nie całe pół roku do 18.
No czy oni nie mogli tych wyborów po 26 listopada zrobić?
Wychowawczyni tłumaczyła, że jeszcze w nie jednych wyborach wezmę udział, co zresztą jest prawdą, ale wtedy to był dramat! Po prostu dramat!
Ja, patriotka nie mogę iść na te wybory.
Potem przyszły wakacje, a ja z głową w telewizorze słuchałam obrad Pierwszego Sejmu Kontraktowego i Senatu.
Pamiętam prowadzących marszałków Kozakiewicza i Stelmachowskiego, obaj już nie żyją. Kozakiewicz ciągle powtarzał: panie marszałku, pan mi zabrał okulary.
Potem przyszedł rok 1990 i pierwsze po 1989 roku wybory prezydenckie. Wreszcie mogłam iść i zagłosować.
Szłyśmy z siostrą Albertą do Domu Przyjaciół, gdyż tam wtedy był punkt głosowania.
Oczywiście, nie było żadnych ułatwień dla niewidomych, o nakładkach nikt jeszcze wtedy nie słyszał. Trzeba było na ucho powiedzieć siostrze na kogo się głosuje i ona stawiała znak w odpowiedniej kratce, lub może nawet nam pomagała, już nie pamiętam.
Następnie śledziłam jak w 1992 roku odwoływano rząd Jana Olszewskiego, gdyż pokazał listę współpracowników UB, na której było między innymi nazwisko Wałęsy.
Z czasem w Żyrardowie po kolei zamykano fabryki, coraz więcej ludzi pozostawało bez pracy, zaczęły się kłótnie i podziały.
Pamiętam wtorkowe programy w telewizji z udziałem śp. ministra Jacka Kuronia.
Wtedy wierzyłam, że może będzie dobrze.
W Żyrardowie mieliśmy taki plac, zwany Kuroniówką. Takie miejsce, gdzie można było kupować wszystko, jak to mówią, mydło i powidło.
Coraz więcej ludzi dostawało tzw. kuroniówki, czyli zasiłki dla bezrobotnych.
Potem w 1993 wybory do Sejmu wygrało SLD i byłam zła, że znów Komuna wróciła.
W 1995 znów szok, wybory prezydenckie wygrywa Aleksander Kwaśniewski.
I tak po kolei, od wyborów do wyborów, nie będę się tu już datami rozpisywać, to jest wiedza ogólno-dostępna.
W chwili obecnej mogę powiedzieć, że bardzo kocham moją ojczyznę i modlę się za nią, smucą mnoie podziały wśród Polaków.
Co do preferencji, to głosuję na prawicę, czyli teraz na PiS, choć i do tej partii mam wiele zastrzeżeń.
Ponieważ jestem katoliczką, uważam, że mam obowiązek głosować, i to głosować na ludzi czy partie, które starają się reprezentować wartości chrześcijańskie, choć takich w stu procentach nie ma, bo zawsze niestety zwyciężają interesy polityczne.

6 replies on “Wychowanie patriotyczne”

Ja o niej pisałam z perspektywy dziecka obserwującego rzeczywistość na bieżąco, wiadomo, że teraz wiemy o tamtych czasach dużo więcej.

W każdych czasach i w każdym ustroju byli lepsi, gorsi, mądrzy i niekoniecznie. Nie ma polityki idealnej.. Wpis bardzo interesujący, jak zwykle. <3

Pamiętam to wszystko, u mnie się też angażowali. Ale starali się też być ostrożni. Co do tych lekcji historii to tż u nas mówili o cudzie nad wisłą i o wojnie polsko-rosyjskiej. Ale siostra Blanka prosiła, byśmy pisali skrutami, byśmy to tak pisali, żebyśmy tylko my mogły to odczytać. I mówiła też, że w razie wizytacji to jest oficjalnej wizyty kogoś z ministerstwa ośwwiaty nie wolno nam było o tym wspominać. że dostawałaś kartki, to nie pamiętam, byśmy coś takiego dostali. Widocznie dawali biedniejszym. Ja pamiętam tylko jak dostaliśmy paczki do domu i w nich było jedzenie na święta, i to miał być dar od Ojca kakao, dżem pomarańczowy, zupy, i jak nam mówiono dostaliśmy takie duże babki z bakaliami

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

EltenLink